poniedziałek, 18 maja 2015

phi! poród to pestka !

        Zebrawszy dzień wcześniej, według rozpiski, "niezbędnik rodzącej histeryczki", pojawiłam się w szpitalu. Wynudziłam się, grałam nawet w rumikuba i o zgrozo! znów przegrałam, przyszedł ten dzień, ten moment kiedy to powinnam zacząć rodzić a tu...

... rozwarcie 4-6 cm, zero bóli, humor rewelacja, żarty -żarciki, selfie na łóżku porodowym ;> wręcz nuda! Moja mama jak tez sprawca całego zamieszania chyba bardziej zestresowani byli. Mama czytała na korytarzu gazetę, a ON wczuwał się w rolę ;> (wtf?)

Krzycząca kobieta nawet wrażenia na mnie nie robiła, bo ja i tak "założyłam", że drzeć się nie będę ;)
Chyba personel zaniepokoił się moim nad wyraz dobrym humorem, że postanowił mi go skutecznie zniwelować. 

Dzień zapowiadał się cudnie! Piękne błękitne niebo, słońce. Wręcz idealny dzień na piknik albo też poród :)

O godzinie 10 z minutami postanowiono urozmaicić sobie czas i podłączono mi magiczny lek -OKSYTOCYNĘ i.. ..nic ;D
...za wolny przepływ był, to zwiększyli -o matko! jakbym oglądała film z własną rolą i to główną!
Zaczęło się niewinnie, wręcz myślałam sobie (bo już nie chciałam nikogo drażnić, że jest super) pikuś ;)
Widziałam jak położne co chwilę (wiem, wiem przesadzam, ale takie miałam wrażenie) przynoszą bobasy z cesarek, nawet jedne bliźniaki (w sumie przed moim rozsypaniem się przyszło na świat 7 dzieciaczków ), a ja nic !

.. i w końcu się zaczęło! dziwnie tępy, metaliczny ból, który zanim się rozkręcił na szczycie skurczu wywoływał dziwne uczucie w głowie, jakby podniecenie na myśl o czymś połączone ze strachem i mobilizacją. Skręcałam się na fotelo-łóżku chcąc nie chcąc, bo nie kontrolowałam tego, co dodatkowo mnie irytowało.
   Po jakiś 2 godzinach  zawezwałam lekarza i poprosiłam o szybkie założenie znieczulenia, co się później okazało, założył za głęboko i lewą stronę miałam bardziej znieczulona niż prawą! no ale po jakiejś chwili poczułam się zdecydowanie lepiej, uspokoił mi się oddech, humor powrócił i nawet zdążylismy zrobić kolejne selfie ;D

acha! sprawcy całego zamieszania miało nie być przy porodzie-kolejne moje założenie-i oczywiście nie wyszło, ale i dobrze jak się później okazało, bo przynajmniej wspierał mnie na tyle ile potrafił i podawał wodę, bo dzień był wyjątkowo upalny.

Chillout nie trwał długo, gdyż zapytano mnie o której chciałabym urodzić? (a była już może 13) Stwierdziłam, że 15:00 będzie odpowiednia, więc podkręcono oksytocynę na maksa! Przyszedł młody ginekolog (co się później okazało młodszy ode mnie! :>), położna, anestezjoloźka, ON duszący mnie poduszką od tyłu i kazano mi rodzić !

Skórcze to nic! bóle parte to jest hardcore! Dla mnie było to coś okropnego, niewyobrażalnie dużego, coś nad czym nie jest czlowiek w stanie zapanować, a chce (ja chciałam). Mówiono mi, że po znieczuleniu czuje się bóle parte bo trzeba, ale jest różnica między czuje, a ma się wrażenie, że się zaraz zejdzie z tego padołka.
Na pewno nie ułatwiał mi mój obniżony próg bólowy, ale nikt mi kitu nie wciśnie, i też nie dajcie sobie tego zrobić, że tak ma być, że wszystkie kobiety przez to przechodzą, żeby nie histeryzować, bo tendencje niestety sa nadal takie, że trzeba być/ powinno być spolegliwym, bez głosu, najlepiej jeszcze przeprosić wszystkich, że się rodzi ;)
    Jednym słowem- MA-SAK-RA! ciężko mi było bardzo, myślałam że nie dam rady pierwszy raz byłam wręcz czegoś pewna. Patrząc na miny krzyczących na mnie, że mam przeć, bo źle to robię (a lepiej nie potrafiłam), strach mnie ogarnął i zmobilizowałam się na maksa, dla bobasa tylko i wyłacznie, nie dla siebie, bo sparaliżowało mnie, że już dłuższy czas minął od początku akcji, bałam się o dziecia tylko i wyłącznie o niego i.. poszło! pyk! pyk! pyk!

Wyskoczył.. ale to już później ;)

Jednym słowem, poród to nie bułka z masłem, i od dziś wielki szacun dla wszystkich babeczek, czy to rodzących naturalnie czy cięciem. Jesteśmy niesamowite! ;)

niedziela, 17 maja 2015

chapter II

      Wcześniej zastanawiałam się, czy jak nadejdzie TEN dzień to będę wiedziała, że to TEN dzień i...
..w sumie nie wiedziałam czy to to ;D

16/17 maja godzina 3:30 (termin porodu 17.05.15)

       Śpię sobie w najlepsze, z planami na następny dzień, aż tu nagle bach! Obudziłam się nagle z dziwnym przeczuciem, że zaraz coś się wydarzy (nie potrafię wytłumaczyć tego stanu). Udaję się do toalety, jak zawsze setny raz i czuję że coś nie jest tak jak wcześniej.. ODESZŁY MI WODY!
       Nie do końca przekonana czy to aby na pewno wody, kręcę się jeszcze jakieś 15 min, czując się zdecydowanie inaczej. Nic się nie dzieje, nic nie boli, nic nie kręci, tylko to uczucie jakby mi zwieracz puścił ;D
      Zdecydowałam wrócić do łóżka, ale zamiast położyć się usiadłam i patrzę w ciemnościach na sprawcę całego tego poczęcia, zastanawiając się czy budzić go czy nie, bo nadal nie wiem czy to wody mi odchodzą czy mam nietrzymanie moczu ;) Na to konto ON się budzi i widzi moje oczy jak 5 złotych i wystraszony tymi moimi wielkimi oczami pyta, : "co się stało" ..odpowiedź szybka - chyba odeszły mi wody! Popłoch zrobił się lekki, łącznie z wysłaniem szanownego partnera do apteki (podkreślam, jest 3:40 w nocy!) po test czy to aby na pewno wody. Testu oczywiście w aptece nie było ;)
     Wykonałam szybki telefon na izbę przyjęć typu "co jeśli..." i zyskałam sześciogodzinną możliwość przyjazdu :)

...więc poszłam dalej spać

piątek, 15 maja 2015

40 tydzień

oho! właśnie rozpoczęłam książkowy tydzień (chociaż podobno nigdy nie jest książkowo)

Nic się nie dzieje, żadnych symptomów zbliżającego się dnia zero hm.. chodzę,nasłuchuję, patrzę (i to tez w miejsca w które nie trzeba zbytnio patrzeć, szczególnie w takim stanie) .. i nic. STRESUJE mnie to!
Już by mogło być po wszystkim, bo jest mi zdecydowanie za ciężko. Nawet szaleństwa Bąbla w brzuchu nie są tak przyjemne jak kiedyś, bo zapewne nie ma gdzie się wiercić już.

Torba spakowana (mam nadzieję, że kompletnie) stoi w pokoju, nr taxi wklepany na szybkie wybieranie, porządki zrobione ;) Można rodzić!

To może teraz czas na podsumowanie tych pełnych niespodzianek miesięcy :)

Zdecydowanie mogę stwierdzić, iż stan błogosławiony nie jest cudownym stanem pozytywnej euforii (no chyba, że nazwać euforią burzę hormonalną).
Przeplatanie ogromnej energii z sennością nie do opanowania.

Sił niby więcej w połowie ciąży, natomiast końcówka jak po grypie ;)

Śmiejesz się, a zaraz potem płaczesz - strasznie miesza to w głowie ;)

Zmieniłam się mentalnie, mam w głowie od dłuższego czasu jakiś lęk o małego człowieczka. Czy to będzie mi już towarzyszyło zawsze?

Od początku do teraz statystycznie czuła się bardzo dobrze, bez porannych mdłości, późniejszej zgagi i innych dziwnych dolegliwości, które większość kobiet przeżywa (chyba miałam fuksa ;) )

Bardzo ważne, to mieć kogoś kto jest przy tobie, wspiera cię, stara zrozumieć i chociaż przez te 9 miesięcy udowadnia ci, że jesteś najważniejsza, że nie musisz się bać o to co przyniesie jutro. Potrzebna jest taka osoba, która sprawi, że poczujesz się bezpiecznie.

Reasumując: 25 kg na plusie i ponad metr obwodu w pasie !

sobota, 9 maja 2015

39 tydzień

       Ida upały a ja jedyne w co się mieszczę to czarne ciążowe leginsy i jakaś (niestety też ciemniejsza ) tunika.. o zgrozo chyba się prędzej roztopię niż urodzę, tym bardziej, że przecież jest mi nad wyraz gorąco całą ciążę!

Zbieg okoliczności chciał, że zgadałam się  z koleżanką ze studiów i okazało się iż ma ten sam termin co ja, z tym że ona drugie (więc wprawiona). Poinformowała mnie radośnie: "w sumie dobrze, że nie wiesz co Cie czeka i nie dociekaj" hm.. ciekawe co to mogło znaczyć? ;)




czwartek, 30 kwietnia 2015

38 tydzień

Jak można zestresować kobietę w ciąży tuż przed porodem? ... oznajmić jej, że będzie miała cesarkę...

tak tak "moja ulubiona lekarka" oznajmiła mi 2 tygodnie przed terminowym porodem (a teoretycznie rzecz biorąc, poród który może być w każdy dzień), iż myślała już o tym wcześniej tylko nie chciała mnie denerwować i stresować! SKANDAL!!

 Czy tylko mi się wydaje to zupełnie nieprofesjonalne? i czy tylko mi się wydaje, że jest to jedna z metod krycia swojego tyłka w razie 'W"?

Otrzymawszy skierowanie do szpitala, policzyłam do 10, zadzwoniłam do (na pewno) bardziej profesjonalnej lekarki i umówiwszy się na następny dzień w celu zweryfikowania wiedzy "niedouczonej" wcześniejszej, poszłam na lody ;)

Jak myślicie jak poszło? bingo! nie ma wskazań, ale podjechałam jeszcze do szpitala w celu (już 3) weryfikacji-NIE MA wskazań.

Myślę sobie, że jak nadejdzie ten dzień i będę wyklinać cały męski ród, a w szczególności pewnego jegomościa, to będę błagać wręcz o CC ;) no ale nie chodzi tutaj o mnie przecież, bo ja się mogę chociaż domyślać co mnie czeka, ale Syncio nie ech.. ;)

Przez tą stresującą atmosferę, szanowna Pani Matka zjechała do nas, myśląc że na dniach potną mnie i wnuka będzie pielęgnować ;) Przynajmniej jest wesoło (jak to z mamą :) )

W tygodniu zrobiła się przepiękna wiosna, a wręcz lato- 27'C! Zabraliśmy kocyk, zapas wody, swoje 4 litery i podreptaliśmy do parku. Zapachy świeżej trawy i kwitnących drzew wręcz oszałamiał! Moja połowica starała się zdrzemnąć, natomiast ja z wielkim bagażem na przodzie miałam zdecydowanie utrudnione zadanie, więc zabrałam się za zrobienie wianka z mleczy, przy czym brudząc sobie ręce jak za dzieciaka;)

Moje kolejne spostrzeżenie: picie gazowanej wody powoduje BRAK ZGAGI :) ja nie miałam ani jeden dzień! :)

Syncio już nie ma chyba za bardzo miejsca w brzuchu, bo jak się rusza to nawet czasami jest to niesympatyczne, gdyż jak jego kończynka ląduje na moim wewnętrznym organie to klękajcie narody ;) Najważniejsze, że na razie się mnie słucha przesuwając się po mojej prośbie :)

środa, 22 kwietnia 2015

37 tydzień

…teoretycznie za tydzień może nadejść TEN dzień, ale teoretycznie może nadejść i w tym tygodniu :o Boję się!!

Nawet nie wiem kiedy zleciało te 9 miesięcy, a strach który miałam z tyłu głowy przemieszcza się susami na przód. Niby znieczulenie będzie na 99 %, niby wiem, że ból będzie strrrraszny (tak trąbią wszędzie gdzie nie zerknę ;) ), niby torba spakowana, ale to że nikt mi nie powie ” słuchaj za tydzień we wtorek o 10:06 się zacznie-przygotuj się” wywołuje u mnie konsternację. Może gdyby kobieta znała dokładnie datę TEGO dnia, a nie z tzw “łapanki”, to strach chociaż minimalnie byłby mniejszy.

Ja staram się teraz nie szaleć na mieście, nie jeździć (no chyba że już wyższa konieczność), bo potem usłyszycie w Teleekspresie o kobiecie, która zaczęła rodzić w MPK lub na środku rynku, a że kobieta rodząca może być nieobliczalna, można by było także usłyszeć iż owa kobieta znokautowała wszystkich mężczyzn po drodze “za całe zło tego świata” ;)

Generalnie ten tydzień jest jest zdecydowanie inny niż poprzednie. 9 miesięcy czułam się wręcz genialnie, zero dolegliwości ciążowych, żadnych mdłości, zgag, zachcianek etc. I poza znacznym przyrostem wagi nic się nie działo a tu oho! Jestem totalnie wykończona, mam wrażenie jakbym codziennie wracała z ciężkiego kieratu i to do tego w nocy. Nie jestem w stanie się wyspać, chociaż zaczęłam sypiać po 15 h na dobę :O

…tia..przygotowania do maratonu porodowego ;)

Nogi- o losie – jak mnie nogi bolą! ;D nie wiem czy jest to od dźwigania 25kg balastu (och przepraszam – zatrzymanej wody ;) bo lepiej brzmi) czy o co chodzi.

Najważniejsza obserwacja w tym tygodniu: ZERO życzliwości dla brzuchatych kobiet. Jest naprawdę ciężko, szczególnie w tych ostatnich tygodniach. Ciężko się oddycha, ciężko się przemieszcza, ciężko się stoi, bolą nogi, nawet po 30 min marszu, ale z moich obserwacji wynika jedno- brzuch ciężarnej i jego zawartość (nowy człowiek) staje się niewidzialny. Jestem pewna także tego, że ci sami ludzie oglądający np. w telewizji reportaż o życzliwości dla innych będą sobie w duchu przytakiwać jacy są wspaniałomyślni, uprzejmi, godni naśladowania-a rzeczywistość jest całkiem inna. Przykre to…

czwartek, 16 kwietnia 2015

36 tydzień

W tym tygodniu synuś zaskoczył nawet samą lekarkę – waga 3 kg! :O Szykuje się na 4 kg coś czuję a o długości boję się myśleć! ;)

Ale jak przyszły tatuś jest dumny że ho ho! Tatuś wielki to i synek wielki a mamusię przy porodzie będzie słychać do 100 km ;) Jestem już tak ociężała, że sama siebie nie poznaję, a zdążyłam sie przyzwyczaić do plecaka na przodzie ;)

Dziąsła jak krwawiły tak krwawią, opuchnięte jak po dostaniu w zęby-do tego zapchany nos -nieustający katar. No i wizualnie już widać puchliznę na ciele, szczególnie twarzy-już się nie mogę doczekać zwiększonej aktywności fizycznej (takie moje marzenie)

Każdy ruch syncia jest bardzo wyraźny, brzuch faluje jak fale Dunaju, a nie daj Bóg wsadzi gdzieś swoją kończynę to mam ochotę urodzić od razu ;)

Czasem robi mi się “ciężka głowa”-tak jakby przyduszał mi jaką ważniejszą arterię, czuje wtedy też jakby ten brzuch był nie mój, metaliczny, dziwny-ciężko to opisać. Zazwyczaj po zmianie pozycji wszystko wraca do normy :)

czwartek, 9 kwietnia 2015

35 tydzień

Święta minęły bezstresowo, no prawie bezstresowo bo poznawały się nasze mamy więc wiecie jak jest ;)

Brzuch przestał się stawiać i zapewne to zasługa magicznej luteiny i magnezu(którego miałam zdecydowanie za mało! ). Poza tym więcej leżę, siedzę niż przemieszczam się po dzielni.

Zakupione zostały pierwsze książeczki Tuwima i Brzechwy i nawet został wykonany test czytany przed snem, niby do brzuszka ale też fajnie było słuchać jak bliska osoba czyta bajki (..mi ;) )

W tym tygodniu skompletowaliśmy (tak nam się przynajmniej wydaje) resztę brakujących rzeczy, głównie chemicznych. Ale znając życie o czymś zapomnieliśmy ;)

Pojechaliśmy zaliczyć ostatni dzień szkoły rodzenia, ale niestety pocałowaliśmy klamkę-wychodzi na to, że będziemy się uczyć metodą prób i błędów ;)

środa, 1 kwietnia 2015

34 tydzień

Poprzedni post w środkowej części skłaniał mnie do refleksji czy to aby nie rodzę, no następnego dnia wylądowałam w szpitalu na patologii. Okazało się, że dyskomfort brzuszny i niespokojny, wiercący się maluch w brzuchu mogą być objawami przedwczesnych skurczy. Podłączenie do KTG (pierwszy raz) i “klikanie” na ruch nawet zabawne było a przynajmniej stwarzało poczucie jeszcze większej bliskości z szalejącym potomkiem.

Cenne doświadczenie z pobytu w szpitalu. Coś w tym jest, kiedy to się trafi między swoich jest nawet śmiesznie. Toczące sie po korytarzu chodem z prawa na lewo-matki polki-widok bezcenny. Żadna nie umalowana, każda w dresiku lub koszulinie, snujące między sobą opowieści dziwnej treści, większość przebywająca nawet tygodniami na oddziale, czuje się jak u siebie. Wydawało mi się że mój brzuch jest wielki jak Jowisz, ale patrząc na niektóre mateczki mogłabym zmienić na Marsa ;) Każda się tak czy siak boi, przede wszystkim o maleństwo, bo informacje od lekarzy są suche i lakoniczne i za każdym razem każą czekać na rozwój wydarzeń (własna autopsja)

No ale z zaleceniem leżenia po 4 dniach wróciłam do domu z zaleceniem-zero stresów, więcej leżenia niż spacerowania, więc teraz W KOŃCU leżę i pachnę ;)

Rada : jeśli czujesz dyskomfort w podbrzuszu, a przede wszystkim jeśli Twoje maleństwo wydaje Ci się nad wyraz pobudzone, niespokojne-idź do lekarza lub jedź do szpitala! Może być tak jak u mnie, że już na drugi dzień. magiczne leki, “empatyczny personel” wycofa stawianie się brzucha i uspokoi malucha.

W poniedziałek (po pobycie w szpitalu) pojechaliśmy do Warszawki, gdyż ważny i wyczekiwany egzamin mateczka miała, no i zdała. Szalejący potomek dzielnie zniósł podróż, pobyt i egzamin. Mogę domniemać iż przez wytężoną prace szarych komórek matki, będzie geniuszem ;)

wtorek, 24 marca 2015

33 tydzień

Trzecie spotkanie w szkole rodzenia za nami-temat-“noworodek”.

Szczerze? Sucha teoria, jest chyba gorsza niż jak samemu sie czyta w różnych miejscach. Najważniejsze chyba w tym wszystkim jest to, że szanowny partner może od kogoś innego niż zrzędzącej przyszłej matki posłuchać o tym czy tamtym i co najdziwniejsze ich słowa (innych par, nauczycielki) bardziej docierają do tej męskiej głowy ;)

Od dwóch dni boli mnie brzuch, dziwne ciągnięcie w podbrzuszu, przy zmianach pozycji też boli. Ból do zniesienia ale nie przyjemny, tępy jakiś, klajstrujacy- łykłam no-spę i nocka jakoś znośnie minęła.

nooo chyba nie zaczynam rodzic?!?!?!?! :O

phi! też coś! nie mogę teraz zacząć rodzić bo w następnym tygodniu mam egzamin w Warszawie, a rodzić w Warszawie nie planowałam ;)

Synciu szaleje w brzuchu jak tancerz techno na love parade. Zaskakujące jest to, mimo iż sie o tym czyta, że dotyk brzucha działa kojąco, to jak się widzi to w praktyce to czuje się coś niesamowitego. Zawsze jak szaleje pierworodny, co z zewnątrz wygląda jak próba ucieczki obcego z żywiciela, to glowa rodu przykłada rękę i zaczyna się błogi spokój :))

piątek, 20 marca 2015

32 tydzień

Druga wizyta w szkole rodzenia -temat- poród.

Na wstępie pani prowadząca uprzedziła iż nie będzie puszczała filmu, gdyż zdarzały się przypadki omdleń wśród uczestników (mogła powiedzieć że częściej wśród męskiej części ;) ). Jakie to proste -pomyślałam- tak ją słuchając jak na sucho przedstawiała kolejne etapy porodu(tylko 4), wykresy skurczy, manekin w jej rękach miał nam uzmysłowić położenie-proste.

Mam plan taki: wchodzę do szpitala, rodzę i po 2 dniach wychodzę. Synciu posłuchaj mamusi i zrealizujmy ten plan sprawnie ;)

A tak szczerze, to jestem przerażona! Jak myślę o bólu który mnie czeka to wywołuje to u mnie jakąś traumę nie do opisania. Mam nadzieje, że miło się rozczaruję i pójdzie jak po maśle ;)
Zaćmienie słońca dziś było, chociaż w Polsce w 3/4 to jednak ludzie wylegli w celu zobaczenia tego zjawiska. Szkoda, że ciąża rzuciła mi się na głowe i nie wzięłam ze sobą kliszy bo wtedy obserwacja byłaby wygodniejsza ;)

Jakby nie patrzeć nasz jeszcze nienarodzony synciu przeżył coś magicznego :)

wtorek, 10 marca 2015

31 tydzień

Pierwsza wizyta w  szkole rodzenia. Moje sceptyczne nastawienie, bo przecież jak będę rodzić nie przypomnę sobie w bólach i mękach o prawidłowym oddechu, tylko najpewniej w myślach szukałabym numeru do płatnego zabójcy, aby wykonać wyrok na winowajcy zajścia (w ciążę) ;)

Sześć par, sześć, a nawet dwanaście różnych charakterów, w małym pomieszczeniu z położną ;) Fajnie z jednej strony posłuchać podejścia do tematu ciąży od innych osób, a nie tylko od samej siebie, bo w dyskusje raczej nie wchodziłam z innymi mamuśkami.

Temat pierwszy-noworodek-i lalka, manekin wielkości donoszonego dziecka-duuuuuuuuże :O Tatusiowie bardzo przejęci, zerkają na siebie pokątnie, sprawdzając każdego reakcje ;)

W sumie takie zajęcie też zbliżają do siebie bardziej przyszłych rodziców. Mnie i Jego :)

środa, 4 marca 2015

30 tydzień

Dziś byliśmy na USG, najprawdopodobniej ostatnim tak dokładnym.

Synciu zrobił się papuśny, że ho ho! No ale nie dziwne skoro matka ma 20 kg na plusie ;)

Kolejne zdj do kolekcji ujawniło ogromne podobieństwo do szanownego tatusia! I skoro już widac takie podobieństwo na czarno-białym kawałku taśmy to przy porodzie nikt nie da mi złudzeń, że urodę odziedziczył po mnie ;)

Waży 1890g i wielkościowo jest większy od swoich rówieśników o 2 tygodnie! hm.. no chyba że ja o czymś nie wiem/nie pamiętam i zdziwię się wcześniejszym porodem :O oby nie! Maj to taki piękny miesiąc ;)

piątek, 13 lutego 2015

27 tydzień

Będąc już w 27 tygodniu z czystym sumieniem można powiedzieć iż “połowa już za mną”. Beztroskie dni mijały jeden za drugim, w głowie szymiało: “mam jeszcze czas” , a tu nagle pijąc herbatę zdajesz sobie sprawę, że raczej bliżej końca niż to było.

I siedząc z tą herbatą w ręku zadajesz sobie pytanie; ” co teraz robić?” Czy powinno się już nerwowo biegać po sklepach, wydzwaniać do koleżanego szukając porad jak czy to aby już czas na kompletowanie wyprawki do szpitala? czy już powiinam robić stertę prania dla małego przybysza? Skręcać łóżeczka, wózki i nosidełka?

Z mojego doświadczenia wynika jedno: Primo-szukając w internecie gotowych list wyprawek znacznie ułatwiacie sobie sprawę, lecz także wrowadzacie lekki stres w wasze dotychczas błogie życie, czytając ile rzeczy jeszcze brakuje.

Secundo: składając cały asortyment, zagracacie sobie przestrzeń, bo nie oszukujmy się, jeden dzień góra dwa wystarczą na złożenie nowych gadżetów.

Po trzecie: promocje, promocje i eszcze raz promocje. I wcałe nie przemawia przeze mnie matka-sknera, tylko matka -przewidywalna. Bobas rośnie jak na drożdżach, więc wydatki zostawmy sobie na później a nie na  początek. Polecam sklepy typowo profilowe dla dzieci, nie te w wielkich centrach handlowych, gdzie gatunkowo rzeczy wszędzie są takie same, ale cena za “nadruk” (o ironio!) potrafi wprowadzić zazwyczaj kręcenie głową. Wiem że każda z nas dziecku uchyliłaby nieba , ale uwierzcie dzieci nie przywiązują wagi do rzeczy materialnych, szczególnie kiedy ich wzrok sięga 30 cm nad głowę ;)

Cztery: Zrób w końcu coś dla siebie. Czas ucieka, i już na pewno zdąrzyłaś odpocząć,więc teraz czas najwyższy na dobry krem do ciała, masaż, kino, teatr, basen (chociaż opinie są różne), wyjazd w celach ładowania baterii-w szczególności w zimie. Możesz teraz marudzić, mieć wahania nastroju, płakać i śmiać się-TO TWÓJ CZAS! :)

Po piąte: Zrób plan działania od następnego tygodnia, aby mieć czas na spokojnie przez tydzień zastanowić się w jakiej kolejności i w jakim czasie będziesz przemieniać, dostosowywać swoje dotychczasowe życie do zmian. Nic na szybko.

Sześć: Najważniejsza rada- nie kupuj wagi, a gdy ją masz nie używaj jej za często. Kilogramy są, a później ich nie ma, natomiast my kobiety mamy tendencję do przeginania w jedną lub w drugą stronę, przesadzania. Oszczędźmy sobie tego chociaż raz

piątek, 6 lutego 2015

26 tydzień

Co można zrobić najgorszego w ciąży?

…kupić wagę! :>

Wchodzę na nią i oczom nie wierze!!!! +15 kg!!! a gdzie do końca???? :/
O co tu chodzi?!?!  I niech mi nikt nie mówi, że w ciąży to normalne bo normalne to nie jest tym bardziej, że nie żrę, słodyczom mówię nie no i chodzę na siłownie, pilates .. tak.. to wina wody… zatrzymała się ;>

..aa no i zajady znów wróciły-czyli pięknieję w oczach :>

czwartek, 29 stycznia 2015

24 tydzień

Efekt Mozarta!

Wchodzi człowiek na pierwszą lepszą stronę o ciąży i innych takich i czyta, że jak się dziecku puszcza Mozarta przez słuchawki to “coś” się dzieje. Patrzyłam z lekkim uśmiechem na takie rewelacje, nim sama nie wypróbowałam.

Szanowny dziedzic postanowił nie być już tak spokojnym i zdecydował przetestować wnętrzności szanownej matki swoimi skokami. Moja bujna wyobraźnia rysuje mi obraz często spotykany nad wodą-czyli kula a w środku podniecona osoba próbująca chodzić po wodzie ;)

Biorę słuchawki, podłączam do mp3 z wcześniej wgranym Mozartem i…. O NIEBA! działa! Synciu się uspokaja, lekko tylko muska mnie od środka ale jakby informując, że mu się to podoba :)

Ciekawe co sobie myśli ten mały człowieczek wtedy ? ;)

środa, 7 stycznia 2015

20 tydzień

USG połówkowe.. już wiem kto puka do mnie :)

Nasz syncio! :) o pomyłce raczej nie może być mowy gdyż EWIDENTNIE pokazał jaką niespodziankę ma dla nas ;) ..czyli teraz będę miała w domu dwóch synciów ;)

Na usg było pięknie widać rysy, rączki, nóżki i  całego wiercącego się Bąbelka. Już nie wygląda jak kosmita w kapsule (hm..chociaż..), pozostaje tylko czekać jeszcze jednego porównania-jak się urodzi-do papryki w occie (czerwone i pomarszczone ;) )

No i zaczęła się wielka hydrozagadka nad imieniem, bo nie mamy zielonego pojęcia. Mi się podoba Aleksander ale mój osobisty wielkolud kręci nosem. Jemu podoba się Tymoteusz (NIE!!!!), wymienialiśmy Łukasza i Mateusza jeszcze. Żeby potem w okresie dorastania nie wysłuchiwać że beznadziejne imię wybraliśmy ;)

Mamy jeszcze czas w sumie ;)

czwartek, 1 stycznia 2015

19 tydzień

Zaczął się Nowy Rok. Przeważnie każdy wtedy deklaruje nowe postanowienia, nowe zmiany, coś lepszego. U mnie los zrządził psikusa i sam napisał mi scenariusz na rok 2015 ;)

Nowa rola – mama
Nowe zmiany –  wszystko nowe

Coś lepszego, coś nowego, przetarty zostaje marazm i “mam jeszcze czas” (na wszystko). Dorosła wersja mnie szykuje się-a to dobre ;D