środa, 22 października 2014

10 tydzień

oho! Jakieś czary!  Budzę się i …. NIC NIE CZUJĘ!! O matko jak się czuje fantastycznie! Zupełnie jak 3 miesiące wstecz kiedy to jeszcze wdrapywałam się na Rysy. Wczoraj jeszcze byłam skłonna do niewychodzenia z łóżka-mija noc-pyk-i takie niespodzianki to ja lubię.

Może wkroczyłam w jakąś magiczną fazę ciążową i to jeszcze przed II trymestrem bo mój stan fizyczny jest rewelacyjny. Nie omieszkało to ominąć moje kubki smakowe gdyż od rana lodówka się nie zamyka a ja idąca po mieście i widząca jedzących ludzi dostaję ślinotoku-dosłownie na wszystko! szok!!

Uważajcie ! Głodzilla nadciąga!

czwartek, 9 października 2014

8 tygodnii



Budzę się rano, szybko witaminy (byleby na jednym boku) i leżę z pół godziny w bezruchu. “Dżizas” ,jakby to dziś powiedziano, tak od razu? To już wiem dlaczego naturalną rzeczą w ciąży jest spanie, bo byle człowiek oko otworzy a tu już dziwnie w bebechach. W kuchni szybko zaparzam herbatę, robię kanapkę z byle czym, jem-prawie jakby mnie zmuszano( no w sumie zmuszam się sama)-uff mogę zacząć funkcjonować. Aaaaa czyli o to w tym chodzi! Ciężkość na żołądku, a co za tym idzie wyklinanie szanownego partnera, że to on powinien być na moim miejscu, wcale nie bierze się z jedzenia, ale z nie jedzenia. Odnotować !

Całe szczęście już nie piję tyle , co alkoholik po tygodniowym rauszu. Oho! Idzie ku lepszemu chociaż jedno! Ruszam na spacer, w końcu ruch i tlen to podstawa-grzmią ludzie ecofit. w Parku nalot matek z dziećmi( wiedziały, że przyjdę na pewno!), gdzie one były wcześniej? w Tv nawał reklam o ciuszkach, o mleczkach, o smoczkach, pieluchach, a gdzie podziały się te reklamy piwa, cotygodniowych imprez, podróży dalekich, sexu z podtekstem lub bez?! ech.. już chyba mój mózg odbiera inne fale.

Ryczę. Ryczę na tych wyżej wymienionych reklamach, w parku, sklepie, kawiarni. No kur**a! Ryczę nawet smarując chleb! Może to depresja przedporodowa??? Wszyscy trąbią o poporodowej a ja może mając to szczęście dostałam przed..
Płacz oczywiście poprzedzony jest awanturą oto czy tamto. W sumie bez związku logicznego. Wszystkim się obrywa, dosłownie. Współczuję im… trochę.. nie no nie współczuję! Niech też ryczą!

środa, 1 października 2014

7 tygodnii

Niech przed oczami Waszej wyobraźni pojawi się taka oto sytuacja:
miszmasz w głowie (przynajmniej tak wyobrażam sobie wnętrze swojej głowy), wirujące na sekundę miliony pomysłów, które zazwyczaj zaczynałam ale już nie kończyłam. Przekonanie, że dopiero lekko uchyliłam  drzwi dorosłości i nawet nie weszłam, co zerknęłam jednym okiem. Chce tańczyć co tydzień, nie oszczędzając się przy tym z alkoholem (przesadzam bo głowy do picia nie posiadam), papieros często widywany jako mój kompan. Chce słuchać głośno muzyki, biec przed siebie nawet boso, kąpać się nago w morzu (nigdy tego nie zrobiłam ach..), chcę czuć się jakbym posiadała nadprzyrodzone zdolności, w tym nieśmiertelność.

Czułam jeszcze 3 miesiące temu, że zaczynam w końcu ten okres życia, na który kobieta nie może się doczekać- przekroczyłam 30stkę- czuję w całości piękno swojej kobiecości, jestem dojrzała (tak zewnętrznie, bo wewnętrznie czytaj wyżej), wiem czego chcę, mam plany na przyszły rok i najbliższe lata( W KOŃCU!!!)- jak nigdy mam plan i zamierzam go w 2015 zrealizować! (…tak myślałam)

Czuję gdzieś z tyłu głowy, że coś się zmienia, ze mną się zmienia. Ciężko to wyjaśnić co to, jakiś wewnętrzny niepokój..ale wszystko przecież jest ok.. więc co to?
Jestem sama w domu, wyciągam z szuflady gdzieś wcześniej wrzucony “sprawdzian mojej kobiecości” – mija 5 sec i już wiem, już pryska wszystko co zakładałam-czas zwalnia(dosłownie)- z gardła (bez ceregieli)-wyrywa mi się kilkukrotne: “o kurwa”.. tak tak właśnie zobaczyłam kreski dwie na teście..

Nie było to jak w każdym filmie familijnym, przepełniająca mnie radość, ja piszcząca ze szczęścia… wyłam, wyłam dzień i noc i dzień.. tak było 10 września 2014 ( 4/5 tydzień ciąży)
Teraz miesiąc później (prawie) czuję się uspokojona. Jakoś to będzie przecież.
Będę chciała się dzielić swoimi objawami( bo są zaskakujące jak dla mnie).
Przez pierwsze tygodnie aż do tego wpisu czułam się zdecydowanie dobrze, natomiast 7 tydzień to już inna bajka. Straciłam apetyt, smak i najchętniej nic bym nie jadła tylko piła, bo pije jak smok(jeny a może to cukrzyca?! oczywiście przesadzam, bo cukrzycy żadnej nie ma), a do jedzenia się zmuszam (gdzie te zachcianki?!?!). Smak w ustach, przez nieustanną suchość tragiczny-metaliczny( i znów nasuwa się jakaś straszna choroba ;) ). Większość dnia bym spała, bo mimo że nie jem za dużo to czuję się jak po kotlecie schabowym z podwójną porcją ziemniaków.
I tak dzień za dniem.. nuda z pobolewaniem brzucha i suchością w ustach .